sobota, 18 stycznia 2014

Nawracające infekcje układu moczowego

Najczęstszym patogenem wywołującym zakażenia układu moczowego (ZUM) są uropatogenne szczepy E. coli, rzadziej Klebsiella sp., Enterococcus sp. Nawracające infekcje dróg moczowych wywołane są zazwyczaj tym samym drobnoustrojem w krótkim czasie po leczeniu lub w wyniku leczenia nietrafionym lekiem. 


Wśród pacjentów z nawracającymi infekcjami dróg moczowych (NZUM), którzy mają stałe zlecenie na badania bakteriurii, czynnikiem etologicznym, oprócz w/w są pałeczki Proteus mirabilis, oraz Pseudomonas aeruginosa.

W przypadku infekcji nawracających konieczne jest wykonanie posiewu moczu i leczenie na podstawie określenie lekowrażliwości patogenu. Infekcje są groźne, bowiem mogą prowadzić do nieodwracalnego uszkodzenia nerek, do kamicy, do podwyższonego ciśnienia, nie mówiąc już o niekomfortowym samopoczuciu, obniżeniu jakości życia pacjentów, a także są przyczyną licznych wizyt u lekarza.

W przypadku podwyższonego ciśnienia, należy zwrócić uwagę, czy aby przyczyną nie jest infekcja dróg moczowych i czy po zastosowaniu działań profilaktycznych (patrz niżej) ciśnienie nie ulegnie poprawie.

NZUM są problemem dotykającym najczęściej młode, aktywne seksualnie kobiety, kobiety po menopauzie, kobiety cierpiące z powodu wypadania narządu rodnego, nietrzymania moczu i zalegania moczu w pęcherzu po mikcji. Należy wykluczyć kamicę, prostatę, zbyt niski poziom żeńskich hormonów płciowych, które sprzyjają nawrotom choroby.

Zakażenie dolnych dróg moczowych (pęcherza, cewki moczowej) charakteryzuje się częstomoczem, pieczeniem przy oddawaniu moczu, bolesnym parciem na mocz, bólem w okolicy spojenia łonowego. Niekiedy jeszcze bóle głowy i wzrost ciśnienia.

Zazwyczaj nie obserwuje się wystąpienia gorączki, bólów w okolicy nerek, osłabienia czy nudności, tak jak to ma miejsce w przypadku ostrego odmiedniczkowego zapalenia nerek.

Leczenie infekcji nawracających opiera się na leczeniu ostrych epizodów ZUM, a także na profilaktyce przewlekłej.

W przypadku współistnienia nietrzymania moczu ważne jest leczenie (farmakologiczne, fizjoterapeutyczne) tego zaburzenia).

Do działań profilaktycznych w NZUM zaliczamy:

  • gdy tylko zaobserwujemy niepokojące objawy  - podawanie małej dawki chemioterapeutyku codziennie przed snem (lub 3 x w tygodniu) np. 50 -100 mg nitrofurantoiny (koniecznie z wit. C), kotrymoksazolu, lub innego antybiotyku, zgodnie z antybiogramem
  • stosowanie probiotyków
  • spożywanie soku lub wyciągu z żurawin, które nawet w bardzo małym stężeniu hamują namnażanie się bakterii
  • zakwaszanie moczu (witamina C)
  • spożywanie dużej ilości płynów
  • nieprzetrzymywanie moczu w pęcherzu (regularne oddawanie moczu).


Literatura:
Problemy diagnostyki i terapii nawracających infekcji układu moczowego
Autor: Agnieszka Mastalerz-Migas, Andrzej Steciwko
Źródło: "TERAPIA" NR 2 (221), LUTY 2009, Strona 25-29
http://www.terapia.com.pl/publ/id_title,3488

piątek, 29 listopada 2013

Paulina Zdziebko

Paulina Brodowicz Zdziebko - diagnosta laboratoryjny. 
Paulina Zdziebko

Paulina Zdziebko

Paulina Zdziebko
Paulinko! Dlaczego nikt mnie nie lubi - zapytałam
Bo nie jesteś zupą pomidorową, żeby Cię wszyscy lubili - pocieszyła mnie moja koleżanka z pracy

Trio 

niedziela, 17 listopada 2013

Wirus brodawczaka ludzkiego HPV

Gmina Leżajsk ufundowała nastolatkom bezpłatne szczepienia ochronne przeciwko wirusowi brodawczaka ludzkiego (HPV). W mediach pojawiły się informacje o szkodliwym działaniu szczepionki. Na łamach RMF FM ukazał się artykuł 'Chcieli szczepić córki. Przestraszył ich ksiądz'. 


Co warto wiedzieć na temat wirusa HPV?

Wirus HPV to typ ludzkiego wirusa brodawczaka (HPV, ang. human papillomavirus), który jest odpowiedzialny za rozwój inwazyjnego raka szyjki macicy (ICC, ang. invasive cervical cancer). Za to odkrycie Harald zur Hausen - niemiecki lekarz otrzymał w 2008 roku Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny.
Większość zakażeń wirusem HPV jest nieszkodliwa. Na ogół przebiega bezobjawowo i ustępuje samoistnie w okresie roku, najpóźniej dwóch lat. Łatwo jednak się rozprzestrzenia, gdyż może być przenoszony na inną osobę nawet wtedy, gdy brak jest jakichkolwiek objawów, takich choćby jak brodawki (mięsiste zmiany rozrostowe w okolicy narządów moczowo-płciowych, bez cech nowotworowych).
Wirus brodawczaka może powodować także inne nowotwory złośliwe: jamy ustnej, głowy i szyi, a także prącia u mężczyzn oraz pochwy i sromu u kobiet. Rak odbytu częściej występuje u osób uprawiających seks analny. Z kolei ryzyko raka jamy ustnej, jak niedawno informował PAP, zwiększa częste uprawianie seksu oralnego.
W Polsce zarówno współczynnik zachorowalności jak i umieralności na raka szyjki macicy jest jednym z najwyższych w Europie. Na Podkarpaciu rocznie wykrywanych jest około 400 przypadków zachorowań na raka szyjki macicy. Szacuje się, że rocznie zakażonych wirusem HPV zostaje 5,5 mln osób w skali świata. Częściej występuje u mężczyzn niż u kobiet. Z badań przeprowadzonych w USA, Brazylii i Meksyku wynika, że jest nim zakażony aż co drugi mężczyzna - informuje najnowszy "Lancet". 

Dotąd zidentyfikowano około 15 typów wirusa HPV, które traktuje się jako onkogenne. Spośród nich najczęściej występują HPV-16 oraz HPV-18, które odpowiadają za około 70% przypadków ICC na świecie. Trzecim pod względem częstości jest wirus HPV-45. Łącznie HPV-16, HPV-18 oraz HPV-45 są przyczyną 75% przypadków raka płaskonabłonkowego (SCC, ang. squamous-cell carcinoma) oraz 94% przypadków raka gruczołowego. 

- „Wirus HPV ma bardzo wysoki potencjał zakaźny. Do zakażenia wirusem HPV wystarczy kontakt z jednym partnerem i nawet prezerwatywa nie daje skutecznej ochrony, ponieważ skóra bezpośrednio wokół narządów płciowych również może go przenosić. Kobiety powinny zrozumieć, że wirus HPV jest powszechniejszy niż inne choroby przenoszone drogą płciową i stanowi realne zagrożenie dla ich zdrowia oraz życia” – przestrzega dr Małgorzata Rekosz, ginekolog z Centrum Onkologii-Instytut im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie.

- "Rak szyjki macicy jest jednym z niewielu nowotworów, któremu można tak skutecznie przeciwdziałać. Dzięki prostemu badaniu jakim jest cytologia, jesteśmy w stanie wykryć zmiany nowotworowe w stadium, gdzie wyleczalność kształtuje się na poziomie niemalże 100%. Dlatego śmierć każdej kobiety w powodu raka szyjki macicy tak bardzo boli" – powiedział dr Jerzy Giermek, onkolog, dyrektor Centralnego Ośrodka Koordynującego Programy Wczesnego Wykrywania Raka Piersi oraz Profilaktyki i Wczesnego Wykrywania Raka Szyjki Macicy.

Skuteczną formą prewencji zakażeń wirusem HPV, co skutkuje ochroną przed rakiem szyjki macicy, są szczepienia. 

W 18 krajach Unii Europejskiej wprowadzono szczepienia do kalendarza szczepień, a w 15 z nich koszty pokrywane są z budżetu państwa.
Światowe Stowarzyszenie Lekarzy, które w dniach 15-19 X 2013 r. obradowało w Brazylii, popiera rozwój i wsparcie finansowe programów prozdrowotnych mających na celu upowszechnienie szczepień przeciwko HPV. Podobnie Amerykański Komitet Doradczy ds. Profilaktyki Immunizacyjnej (ACIP) zaleca szczepienia przeciwko HPV osobom młodym zarówno kobietom, jak i mężczyznom w wieku od 11 do 26 lat. 

W Polsce zarejestrowano i dopuszczono do obrotu dwie szczepionki przeciwko HPV: Cervarix (HPV-16/18 z adiuwantem AS04) oraz Gardasil (HPV-6/11/16/18). Zabezpieczają przed onkogennymi serotypami wirusa HPV 16 i HPV 18.
Około 30% nowotworów szyjki macicy wywołują wirusy, których nie ma w szczepionkach. 
Opublikowana, najdłuższa do tej pory, obserwacja dotycząca utrzymywania się przeciwciał po podaniu zarejestrowanej szczepionki przeciw HPV wykazała, że w 9 lat po szczepieniu szczepionką dwuwalentną u wszystkich badanych kobiet poziom odpowiednich przeciwciał był co najmniej 10-krotnie wyższy, niż poziom przeciwciał występujący po naturalnym zakażeniu HPV.

Rutynowe szczepienie kobiet przeciwko HPV powinno mieć miejsce przed rozpoczęciem współżycia seksualnego, a tym samym przed pierwszym potencjalnym kontaktem z wirusem.
Szczepienie kobiet zarażonych wirusem brodawczaka ludzkiego (HPV) szczepionką HPV-16/18 nie przyspiesza leczenia i nie powinno być w tym celu stosowane.


Literatura:
http://www.cdc.gov/std/hpv/stdfact-hpv.htm

http://pl.esculap.com/publication/129473/Krzy%C5%BCowa_skuteczno%C5%9B%C4%87_szczepionki_HPV-16/18_%E2%80%93_wyniki_badania_PATRICIA


http://pl.esculap.com/news/117812/W_2011_roku_Polki_wci%C4%85%C5%BC_nie_korzysta%C5%82y_z_bada%C5%84_cytologicznych

http://pl.esculap.com/news/115292/Co_drugi_m%C4%99%C5%BCczyzna_zara%C5%BCony_wirusem_brodawczaka_ludzkiego 

niedziela, 25 sierpnia 2013

Buty aż do zdarcia

Ciekawe, że na hasło ‘buty’ przed oczami pojawia mi się najczęściej obraz moich zimowych trzewiczków, które dostałam, jeszcze w dzieciństwie od św. Mikołaja.
Były piękne, skórzane, czeskie w korze kakao z mlekiem i brązu. Mikołaj albo pomylił adresata i przez pomyłkę mi je podarował w prezencie, albo zrobił to z wyrachowania, aby mi służyły przez wiele lat. Sprezentowane buty było o 2 numery za duże. Nosiłam je rzeczywiście przez kilka sezonów, bardzo je lubiłam. Przywiązałam się do moich trzewiczków i może to spowodowało, że w dorosłym życiu każdą parę butów noszę aż do zdarcia. 
Jak już się przekonam do butów, noszę je i noszę i trudno mi się z nimi rozstać. Nasze babcie żyły w czasach, w których nie każdego było stać na buty, tym bardziej skórzane buty. 
Młodzi chłopcy chętnie szli do wojska, być może kusiła ich chęć posiadania skórzanych butów. Takie buty natłuszczone przypalali nad ogniem, żeby były nieco ciemniejsze, osmolone. Stąd mówiło się 'smalił cholewki', gdy kawaler idąc do panny zakładał osmalone nad ogniem skórzane buty.
We wsi tylko bogaty gospodarz mógł chodzić w skórzanych butach, zwykłe kmiecie przez cały rok chodzili boso. Pracowali w polu boso, łazili po ściernisku boso, paśli krowy boso. Jeśli już to najczęściej okrywali stopy łapciami z lipowego bądź wiązowego łyka. Nogi w butach zawijano w onuce, a nawet owijano słomą. Ja jeszcze pamiętam czasy, kiedy przyjeżdżałam na wakacje do babci, widziałam jak ludzie do kościoła szli boso, a buty zakładali dopiero przed wejściem do kościoła. 
Nasunęła mi się refleksja na temat butów i wpływu na zdrowie, samopoczucie, przetrwanie. 
Słoma ogrzewała stopy, drażniła receptory. Podobnie poranna rosa, ściernisko czy parzące pokrzywy. Poprawiały krążenie, miały więc wpływ na zdrowie. Chodzenie boso w mrozy również miało korzystny wpływ na hartowanie organizmu i odporność na choroby. Te wszystkie czynniki na pewno hartowały człowieka w trudnych warunkach życiowych. I chyba dlatego naród polski doskonale sobie radził w mroźnych syberyjskich tajgach w czasach niepodległości. Zesłańcy bez chleba, bez odzieży bez butów musieli ciężko pracować, kobiety rodziły dzieci. Trudno sobie wyobrazić jak można było w takich warunkach żyć. 
Nie jestem kolekcjonerką butów. 
Nie acham i ocham na widok szpilek, w oknie wystawowym. Nie podnoszą mi ciśnienie markowe salony obuwnicze, ba, nawet nie wchodzę do środka. 
Bo po co? 
Skoro moje wysłużone, chociaż nie urodziwe są odpowiednio dobrane, wygodne i praktyczne.
Przy zakupie najczęściej mam problem z dobraniem odpowiedniego obuwia.
Trudno jest zadowolić mój gust. Słyszałam opinię, że Polkom trudno dogodzić, bo mają nietypowe rozmiary, ciekawe, że markowe zagraniczne firmy potrafią wyprodukować wygodne dobrze wyprofilowane obuwie.
Pojechałam kiedyś do NRD, specjalnie po buty. Kupiłam w Berlinie zamszowe kozaczki na koturnie. Nosiłam je przez dobrych kilka sezonów. Były nie do zdarcia. A kiedy podeszwy lekko mi się starły, skorzystałam z usług szewca, ten dokleił mi nowe zelówki i mogłam w nich chodzić przez kolejne lata.
Nie mam zbierackich przyzwyczajeń, jak inne kobiety. Nie dobieram do koloru sukienki i torebki.
Wchodzę do sklepu wiedząc czego potrzebuję. Rozglądam się po półkach za konkretnym rodzajem, sprawdzam czy leżą jak ulał i już wiem. Kupić czy nie kupić?  Komfort jest priorytetem. Oczywiście uważam, że na butach nie warto oszczędzać. Dobre buty to drogie buty. Dlatego przestrzegam przed chińszczyzną i podróbkami z bazaru. Tanie obuwie najczęściej ranią i deformują stopy. Zdeformowane stopy tj. haluksy właśnie od noszenia źle dobranego obuwia.
W latach siedemdziesiątych nosiłam modne wówczas drewniaki. Najprawdopodobniej z powodu nierównomiernego obciążenie stóp i przeciążenia dorobiłam się modzeli na podeszwach stóp. To zrogowaciałe narośla w kształcie stożków, które powstają pod wpływem stałego ucisku lub tarcia pod główkami kości śródstopia. Miałam problem z usunięciem modzeli, po usunięciu zewnętrznego naskórka pojawiał się nieduży, wielkości łebka szpilki rdzeń. Korzeń wrasta w głąb skóry i pod wpływem ucisku sprawia ogromny ból.
Teraz, kiedy jestem już wiekowa najchętniej zakładam wygodne sandały.
Ile mam par butów? Dużo. Ale to tylko dlatego, że starych tak szybko się nie pozbywam. Sezonowo przetrzymuję je w pudłach w pawlaczu. Każda z moich par ma konkretne przeznaczenie i czas, w którym jest używana.

Mam kilka par szpilek, najczęściej w kolorze czarnym i najczęściej ich nie zakładam. Szpilki są seksowne, ale trzeba mieć na uwadze konsekwencje zdrowotne. Jeśli musimy chodzić w modnych szpilkach, sięgnijmy po buty wysokiej jakości, o dobrze wyprofilowanej podeszwie. Mogę jedynie współczuć kobietom w wysokich obcasach.

Adidasów mam dużo, bo uwielbiam chodzić w sportowym obuwiu. Kilka par klapek, najczęściej na koturnach. Sandałów też mam po kilka par. Oczywiście pantofle domowe, koniecznie skórzane.
Kilka par trekkingowych w góry, które służą mi do użytku codziennego, stosownie do pogody.
Kozaczków na zimę też mam kilka par i też służą mi przez wiele sezonów. Muszą być ciepłe i mieć wyrzeźbioną podeszwę, odporną na poślizgi. 

W ciepłych butach pocą się nogi, dlatego należy pamiętać o zmianie obuwia w ciągu dnia np. w pracy, aby uniknąć grzybicy stóp. Grzyby chorobotwórcze lubią ciepło i wilgoć, a buty są jak inkubatory zapewniające odpowiednie warunki dla wielu chorób dermatologicznych. Mogą coś na ten temat powiedzieć żołnierze.

Jak wspomniałam, grzybicy sprzyja ciepło i wilgoć. Latem – najczęściej stając bosymi nogami na drewnianych i plastikowych podestach na basenach, w klubach fitness, siłowniach, czyli wszędzie tam, gdzie bierze się prysznic i pozostawia na posadzce złuszczony, zakażony naskórek trzeba zakładać łatwo zmywalne klapki.

Przestrzegałabym o butach kupowanych w sklepach z odzieżą używaną. Można złapać grzybicę, która jest trudna i droga w leczeniu, nie mówiąc już o skutkach zdrowotnych. 

A czy wiesz dlaczego 'pachną' ci nogi?
Pisałam o tym w blogu Pachnąca mikrobiologia

piątek, 9 sierpnia 2013

Wymaz z nosa

Posiewy z górnych dróg oddechowych w kierunku tlenowej flory powinny być wykonane przed zastosowaniem antybiotyków. To bardzo ważne, ponieważ wynik badania nie będzie wiarygodny, jeśli pacjent jest w trakcie leczenia. Dotyczy wymazów z gardła, nosa, nosogardzieli, migdałków, jamy ustnej, języka, wydzieliny z zatok. 
Nie jestem zwolenniczką badania materiału z nosa, chyba, że wymaz pobierany jest fachowo, przez lekarza. Błony śluzowe nosa są skolonizowane przez liczne bakterie saprofityczne, a dodatkowo w nosie mogą znajdować się drobnoustroje z powietrza. Jeśli wyhodujemy w monokulturze bakterie chorobotwórcze to musimy ocenić, czy stanowi on rzeczywisty czynnik etiologiczny. Większość bakterii w nosie stanowią zazwyczaj florę przejściową. Należy pamiętać, że chorobotwórczy gronkowiec złocisty Staphyloccus aureus naturalnie bytuje w nosie, namnaża się w błonie śluzowej w okolicy przedsionka nosa.  
Interpretacja wyników badania zależy od rozpoznania klinicznego i od celu badania.
Wymaz z nosa
Tak wygląda posiew na podłożu chromogennym materiału z nosa dziecka przewlekle chorego, ciągle zakatarzonego. Ponieważ hodowla zawiera bardzo liczną zróżnicowaną florę bakteryjną, różnicowanie i szukanie czynnika odpowiedzialnego za stan chorobowy nie ma sensu. 
Na podłożu agarowym z dodatkiem krwi często nie widać takiej różnorodności i może sprawić kłopot z dalszą diagnostyką. 

Wskazówka dla diagnosty!
Należy pamiętać, że przy wykonywaniu testów diagnostycznych nie wolno nabierać masy bakteryjnej. Materiał powinien być pobrany igłą lub ezą koniecznie tylko z jednej kolonii. Dotyczy to różnicowania biochemicznego, serologicznego, testów szybkiej diagnostyki, testów w kierunku różnicowania streptokoków, pneumokoków, Moraxella, etc., a także oznaczania wrażliwości na antybiotyki.
Z doświadczenia wiem, że diagności popełniają takie błędy. Zdarza się, że szczepy bakteryjne przesyłane do mojego laboratorium w celu reidentyfikacji są zanieczyszczone. 

wtorek, 6 sierpnia 2013

Prof. dr hab. Mieczysław Janowiec - Mikrobiologia gruźlicy

Jednym ze stażów, jakie musiałam odbyć w ramach specjalizacji z mikrobiologii lekarskiej był staż w laboratorium mikrobiologii prątka. Zaliczyłam Laboratorium Bakteriologii Gruźlicy w Rzeszowie.

Ogromne wrażenie wywarło na mnie to laboratorium, bardzo mi się podobała struktura i organizacja laboratorium oraz poziom prowadzonej diagnostyki mikrobiologicznej, zwłaszcza hodowla prątków gruźlicy, wymagająca specyficznych warunków. Materiałem diagnostycznym była plwocina, materiały po bronchoskopii, bronchofiberoskopii, popłuczyny żołądkowe, bioptaty i wycinki tkankowe z układu oddechowego. Oczywiście nie było mowy wówczas o diagnostyce metodami genetycznymi.

Pracowałam w laboratorium, gdzie diagnozowało się bakterie tlenowe, głównie z rodziny Enterobacteriaceae, Streptococcaceae, Staphylococcaceae. Badało się nosicielstwo Salmonella, Shigella, prowadziło się badania parazytologiczne w kierunku jaj pasożytów i cyst pierwotniaków, zdarzało się, że musiałam różnicować człony tasiemca. Natomiast nie hodowaliśmy prątków, gdyż bakterie te wymagają szczególnych warunków hodowlanych, specyficznych podłoży, np.podłoża stałe Loewensteina-Jensena, gdzie czas oczekiwania na wynik hodowli pozytywnej wynosi od 3 do 7 tygodni. 

Zjawisko szybkiego narastania lekooporności u Mycobacterium obserwowano już ok. 50 lat temu. Niektóre prątki spontanicznie mutują wypierając prątki wrażliwe na leki. 

Prątki są bardzo wytrzymałe na niekorzystne warunki bytowe, m. in. na suszę, zresztą pałeczki Salmonella też, za to pał. Shigella są szczególnie wrażliwe i szybko giną.

Ogromne zasługi należą się prof. dr hab. med. Mieczysławowi Janowcowi (1921-2012), który jeszcze w latach 60. stworzył podwaliny pod diagnostykę prątków, zorganizował znakomicie funkcjonującą sieć laboratoriów w całej Polsce. Dzięki temu przyczynił się do zwalczania epidemii gruźlicy w latach 1950-60. W Polsce w latach 70. funkcjonowało ponad 200 laboratoriów prątka. Dzisiaj wiele z nich już od dawna nie funkcjonuje. Zamierza się likwidować kolejne, funkcjonujące od lat w sanepidach laboratoria mikrobiologiczne.

Niestety, tak jak szybko uporaliśmy się gruźlicą, tak szybko zatraciliśmy czujność i obecnie obserwujemy nawrót tej okropnie zaraźliwej choroby. Nie udało nam się opanować inwazji prątków. Wkrótce zatracimy zdolność panowania nad zatruciami pokarmowymi, epidemiami czerwonki, salmonelli, biegunkami o różnych czynnikach zakaźnych. To co ludzie całym sercem budowali, jak w przypadku diagnostyki gruźlicy - prof. M. Janowiec, w dzisiejszych czasach niszczy się i dewastuje dorobek służb medycznych.


Turystyka, brak szczepień, brak skutecznych leków p/prątkowych, zachorowania na HIV/AIDS, oraz brak właściwego monitoringu i oceny stanu epidemiologicznego przez służby medyczne sprzyjają transmisji gruźlicy.

Trochę genealogii

Prof. Janowiec ur. się w Rabce i tam ukończył szkołę podstawową. Pochodził z rodziny z tradycjami patriotycznymi. Ojciec lekarz weterynarii, walczył we Włoszech podczas I wojny światowej, przeżył pierwszą wojnę, ale drugiej niestety już nie. Wywieziony w 1940 r do Starobielska, gdzie został zamordowany, jak tysiące Polaków. Jego starszy brat Stanisław zginął w Powstaniu Warszawskim w 1944. Był studentem Politechniki Warszawskiej.

Prof. dr hab. Mieczysław Janowiec dalszą edukację ukończył w Krakowie, czyli gimnazjum, liceum i medycynę na Wydz. Lekarskim UJ . Specjalizował się w dziedzinie mikrobiologii gruźlicy. Podjął pracę w Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc. Przez wiele lat oprócz prątków gruźlicy (Mycobacterium tuberculosum) zajmował się prątkami atypowymi, narastającą lekoopornością. Jedne i drugie są trudnymi do hodowli bakteriami, wymagającymi szczególnych wymagań.

Prof. dr hab. Mieczysław Janowiec zmarł 20 grudnia 2012. Zostawił po sobie liczne publikacje naukowe. Był autorem książki ‘Mikrobiologia gruźlicy’. 
Był członkem Honorowego Polskiego Towarzystwa Chorób Płuc.

Źródło:
Postępy Mikrobiologii. Wspomnienia. Prof. dr hab. med. Mieczysław Janowiec. 2013, 52, 1, 5-7
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...